Miś PAARuś i naleśniki
Miś PAARuś i naleśniki
Słonko już pięknie na nas świeci, drzewka się zazieleniają i ogólnie jest coraz piękniej. Czas więc także, po raz kolejny, powitać naszego kochanego przyjaciela. Na pewno pamiętamy jakie marzenie ma PAARuś. Jest nim nauka pływania. Miś wyruszył w długą podróż, aby to marzenie spełnić. Po drodze napotyka wiele przygód i poznaje wiele wspaniałych zwierzątek.
Po udanych świętach Miś wyruszył w dalszą podróż. Szedł szczęśliwy i zamyślony, gdy z tego zamyślenia wytrącił go jakiś bardzo nieprzyjemny zapach. Trochę się zdziwił, bo dotychczas do jego noska dolatywały tylko przyjemne zapachy budzącego się z zimowego snu lasu, kwitnących krokusów i wzrastających traw. Postanowił więc sprawdzić, co to za zapach zakłóca wiosenne wonie.
Poszedł więc dość niechętnie w kierunku zapachu. Z kroku na krok smrodzik się robił bardziej i bardziej nie do zniesienia, tak że PAARuś musiał przyłożyć łapkę do noska, aby to wytrzymać. Doszedł do chatki, z której to smrodek się unosił. Zajrzał przez otwarte dni i jego oczom ukazał się zaskakujący widok. Małe zwierzątko biegało umorusane całe w jakimś białym proszku koło kuchenki i próbowało ugasić ogień, który buchał z patelni postawionej na kuchence.
– O rety, rety, rety! Ojojojojo! Ulalalala! – wykrzykiwał mały borsuk.
PAARuś nie zastanawiał się długo i przykrył patelnie dużą przykrywką. To stłumiło buchający ogień.
– Ojojojoj – panikował dalej borsuk – dziękuję Ci Misiu mój kochaniutki. Co ja bym bez Ciebie począł!
– Witaj borsuczku. Co tu się wyprawia? – spytał także lekko zdenerwowany Miś, bo każdy przecież wie, że ogień to duże niebezpieczeństwo, tym bardziej w lesie.
– No bo ja głuptas jestem taki… To znaczy, nie mam na imię głuptas tylko Chrupcio, ale i tak bardziej jestem głuptas niż Chrupcio – jęczał dalej spanikowany borsuczek.
– Spokojnie Chrupciu, ogień zgasł także jesteśmy bezpieczni, ale co ty tu robiłeś?
– No co, co, co… No naleśniki sobie robiłem, ale się okazało, że chyba nie do końca sobie z tym radzę hmmm. Dałem jajeczko i mąkę i mleczko. Wszystko zmieszałem, tak jak było w przepisie. Problemy się zaczęły, jak wstawiłem patelenkę na gaz. Trochę o niej zapomniałem, bo zacząłem sobie wyobrażać, jak pyszne będą naleśniki i jak będę wszystkich nimi częstował i wszyscy będą podziwiać, jak dobrym kucharzem jestem… No i tak o patelni zapomniałem i olej się zapalił chyba.
– Oj Chrupciu, Chrupciu na bujanie w obłokach jest czas kiedy indziej, ale nie przy rozgrzanej patelnce! – powiedział już trochę rozbawiony tą historią Misiu.
Wywietrzyli więc dobrze chatkę, a później wzięli nową patelnię i wspólnie zrobili mnóstwo naleśniczków. Do środka dali słodziutki twaróg z miodzikiem PAARusia i pyszny dżemik mamusi Borsukowej. Wynieśli je na zewnątrz chatki, a tam się zebrało już kilka zwierzątek, które przygnał tu aromat pysznych naleśniczków. Wszystkie zwierzątka uśmiały się z przygody Chrupcia. Naleśniki wyszły jednak pyszne i wszyscy najedli się nimi do syta.
Po obiadku PAARuś pożegnał wszystkich i przestrzegł nowego kolegę Chrupcia przed ogniem, bo można zrobić straszną krzywdę sobie i innym. Potem ruszył w dalszą drogę. Szedł i szedł, i szedł, i myślał, że zawsze trzeba być ostrożnym z ogniem, nawet robiąc naleśniki, i nawet jak się ma dobre chęci. Szedł już dość długo, gdy nagle ujrzał przed sobą lisa stojącego na dwóch łapkach z kapeluszem i fajeczką w pyszczku. Hmmm… Co ten lisek wyprawia, dowiecie się już za tydzień!
Zapraszamy do śledzenia naszego fanpage’a!
www.facebook.com/polskaakademiaaktywnegorozwoju