Miś PAARuś i pączki
Miś PAARuś i pączki
Czy wiecie, jak bardzo PAARuś stęsknił się za wami? Misiaśnie! Co w misiowym języku znaczy: baaardzo! Wy na pewno też się stęskniliście za ukochanym puchatym przyjacielem.
Ostatnim razem uczestniczyliśmy wraz z nimi w pokazie talentów, gdzie każde zwierzątko mogło pochwalić się tym, co lubi robić najbardziej. Jak pewnie pamiętacie, PAARuś był w odwiedzinach u swojej Babci, która kochała go tak bardzo, że jak tylko wnusio zbierał się do drogi, ona przekonywała go, by został jeszcze trochę dłużej. PAARuś kochał swoją babcię, dlatego z radością na to przystawał. Tak mu zeszło aż do tłustego czwartku.
Babcia PAARusia uwielbiała wypieki. Co chwilę z jej kuchni wychodziły kolejne ciasta, ciasteczka i torciki. Tłusty czwartek był więc dla niej także wielkim wyzwaniem. Poprosiła PAARusia o pomoc, tak aby zrobić tak dużo pączków, żeby poczęstować wszystkie okoliczne zwierzątka.
Pichcili tak więc od samego rana i tylko sterty świeżutkich pączków rosły w małej, babcinej kuchence. Były pączki z powidłami, różą, wisienkami, malinkami i mnóstwo innych. Kuszone zapachem zbiegały się okoliczne zwierzątka. Zaczęła się wielką pączkowa uczta. Wypieków było mnóstwo, więc Babcia nie martwiła się, że dla kogoś nie starczy. Był jednak jeden wilczek głodomorek, który rzucił się na pączki z iście wilczym apetytem. Wziął szybko najpierw tego z powidłami, później z różą, następnie z wisienkami, malinami i tak od początku. PAARuś obserwował to ze zdziwieniem pomieszanym z niepokojem o brzuszek wilczka.
– Hej wilczku, nie żebym Ci żałował, ale może już Ci wystarczy? Po tylu pączkach to nawet takiemu dużemu Misiowi jak ja by się niedobrze zrobiło… Co za dużo, to niezdrowo, jak mawia moja Babcia – powiedziała strapiony PAARuś.
– Kiedy one są takie pyszne, że się powstrzymać nie mogę – powiedział wilczek o imieniu Maksik i dalej zapamiętale wcinał pozostałe pączki.
PAARusiowi pozostało więc tylko obserwować wilczka, na wypadek, gdyby go nagle brzuszek jednak rozbolał. Tak też niestety po chwili się stało. Wilczek wydał najpierw słabiutki, a później coraz głośniejszy jęk, który jeszcze po chwili przeistoczył się w wycie.
– Brzuuuuuuszek! Boli mnie brzuuuuszek! – popłakiwał Maksik. Widać było, że cierpi, bo spocił się cały i zaczął trząść. PAARuś jak tylko to zobaczył, pobiegł po Babcię, a Babcia po sąsiada Kruka lekarza.
Kruk lekarz osłuchał Maksika i podał lekarstwo na ból brzuszka. Położyli nieszczęśnika pod drzewkiem i studzili okładami. Po jakimś czasie wilczkowi bóle przeszły i wszyscy odetchnęli z ulgą.
– Widzisz Maksiku, mówiłem Ci, że nie warto się tak objadać. Tyle samo przyjemności miałbyś, jedząc powolutku dwa pączki zamiast dwudziestu. Czasami apetyty trzeba zwalczyć zdrowym rozsądkiem – powiedział Miś, a cała reszta pokiwał głową z uznaniem.
– Tak Misiu, teraz to i ja to wiem. Następnym razem będę bardziej roztropny i będę słuchał innych, gdy mi dobrze radzą – powiedział wciąż obolały Maksik.
Wyglądał biedak nadal tak żałośnie, że nikt nie chciał go bardziej strofować, bo wszyscy byli pewni, że będzie to nauczka, którą zapamięta na długo.
Wieczorem, leżąc w łóżeczku, PAARuś myślał, ile cierpień można uniknąć, gdy się słucha tych, co widzą trochę więcej od ciebie jak rodzice, dziadkowie czy panie w przedszkolu. Póki co PAARuś poczuł, że sam trochę przytył na jedzonku i ciasteczkach Babci. Postanowił więc zabrać się za siebie i trochę poćwiczyć. Jak to się skończyło, przekonacie się już wkrótce!
Zapraszamy do śledzenia naszego fanpage’a!
www.facebook.com/polskaakademiaaktywnegorozwoju